Piękne i romantyczne Guanajuato urzeka każdego. Oddalone od Miasta Meksyk o 6 godzin podróży autokarem, sąsiaduje m.in. z Jalisco i Querétaro. Kryje w sobie kręte górskie uliczki pełne legend i przesądów, tunele, kolonialne domy pomalowane na wszystkie kolory tęczy oraz największą atrakcję dla osób lubiących filmy grozy – Muzeum Mumii. Za 55 pesos (równowartość 11 PLN) możemy zejść do podziemi i przyjrzeć się z bliska 111 niemalże żywym eksponatom, z których najstarszy liczy sobie ponad 120 lat!
Cmentarz El Panteón de Santa Paula jest piękny. Nad grobami czuwają ogromne rzeźby aniołów, mauzolea wyglądają jak prawdziwe pałace, a barwne kwiaty mieniące się w jasnym słońcu dodają otuchy o każdej porze roku. Jednak nie wszyscy zmarli byli chowani tutaj w ziemi – część z nich spoczywa w ścianie, na „półkach” cmentarnego muru. To właśnie tam miała miejsce naturalna konserwacja zwłok, która dała początek meksykańskim mumiom.
Czym meksykańskie mumie różnią się od tych z Egiptu?
Łagodny klimat Guanajuato sprawia, że temperatura nigdy nie przekracza 30º, ani nie spada poniżej 7ºC. Natomiast jego suche powietrze sprzyja nie tylko wyjałowieniu ziemi i braku zieleni, ale również naturalnemu procesowi mumifikacji zwłok.
Meksykańskie mumie są przerażające: cienka jak bibuła i krucha jak spalony papier skóra zmarłego uformowała się i wysuszyła na kształt kości i czaszki. Włosy i broda zachowały się w sposób naturalny, a ubrania praktycznie w ogóle nie uległy rozkładowi. Zmarli przeszywają nas ślepym wzrokiem pustych oczodołów i próbują coś wykrzyczeć, rozwierając szczękę do granic wytrzymałości… Najbardziej poruszające są mumie kobiety w ciąży oraz jej nienarodzonego dziecka (znana jako najmniejsza mumia świata), mumia małej dziewczynki w pięknej, wyblakłej sukieneczce oraz mumia kobiety pochowanej żywcem, której nietypowe położenie ramion najlepiej ukazuje desperackie próby uwolnienia się z trumny…
Cmentarz i sąsiadujące z nim Museo de las Momias de Guanajuato znajdują się na wzgórzu, około 1,5 km od centrum miasta. Po wizycie w tym wyjątkowym muzeum warto wzmocnić się meksykańskim sposobem: na pobliskich straganach zakupimy orzeźwiającego drinka nazywanego rusa (z hiszp. Rosjanka). Jest to połączenie napoju gazowanego o smaku grejpfruta z sokiem z 2 limonek, lodem, chili w proszku oraz słynną i znienawidzoną przez Europejczyków przyprawą chamoy (połączenie m.in. chili, soli i cukru daje silne słodko-kwaśno-pikantne wrażenia smakowe). Często bebida rusa jest serwowana z kawałkami sezonowych owoców: ananasa, arbuza, mango czy pomarańczy. Oczywiście, podstawą tego napoju jest tequila. Jednak na przycmentarnym stoisku z pamiątkami musiałam dyskretnie i dość długo prosić sprzedawcę, aby nagiął panujące „zasady” i, pomimo braku koncesji, dolał mi na zapleczu tego ognistego płynu. Za to w prezencie dostałam niepowtarzalny, gliniany kubek z guanajuatańską żabą.
Można poprosić sprzedawcę, aby oszczędził nam chili w proszku, a chamoy ograniczył wyłącznie do brzegów szklanki – wtedy ten napój jest naprawdę dobry i wyjątkowo orzeźwiający!